Kategoria

Transformacja


maj 13 2016 każdy ma swoją rzekę
Komentarze (0)

Wielu ludzi najpierw doświadcza a później szuka odpowiedzi na dane zagadnienie, albo i nie, gdyż może przyjmować to bezwarunkowo na zasadnie jest to jest, nie będę się z tym kłócił, choć i tak przychodzi moment że odrzucamy te nasze doświadczenia, te nasze umiejętności, ale według mnie to jest normalne, gdyż to kolejny krok w dalszej drodze naszej ewolucji wewnętrznej.

Co z tego, że będziemy nafaszerowani wiedzą i umiejętnościami, jak wkraczamy z tym co mamy ze złą energią.

Moim zdaniem nie jest ważna wiedza skąd i po co to wszystko się bierze, ale czyste serce i intencja, a jeżeli nie wiemy ja coś nazwać, zawsze możemy sobie poszukać i sami sobie dopowiedzieć kolejne zdania do teorii którą przeczytaliśmy, gdyż wszystko jest zawarte w nas tylko trzeba umieć słyszeć a nie słuchać i widzieć a nie patrzeć.

Powstało tyle pojęć, że człowiek się już pomału gubi. Więc najprościej, przynajmniej z mojego punktu widzenia nazwy odrzucić, bo to tylko nazwy pomagające spoić zagadnienie w całość, ale tak naprawdę z tego co doświadczyłam i doświadczam to energia jest zła albo dobra, energia z nas albo przepływająca przez nas dla innych. Jest kierowana przez nas z czystym sercem albo popychana przez nasze pobudki czyli ego.

Wszystko musi przyjść w swoim czasie nie ważne czy będziemy precyzyjnie się wysławiać czy też używać własnych określeń. Po prostu nic na siłę i podwyższać swoje możliwości w momencie kiedy czujemy że przyszedł ten czas, a nie bo ktoś z naszego otoczenia jest o stopień wyżej niż my.

Każdy z nas rodzi rodzi się z takimi samymi darami, takimi samymi możliwościami tylko największy paradoks tego świata, że ten co czasami zaczyna i kieruje się sercem ma silniejszą moc od tego co jest w tym od kilku lat.

Jesteśmy tutaj aby się uczyć, uczeń uczy się od mistrza a mistrz nie powinien zapominać, że też wiele może się nauczyć od ucznia. A życie to nie wyścig formuły 1 z doświadczeniami, umiejętnościami czy wiedzą. każdy ma swoją rzekę w której płynie, raz wolniej raz szybciej, raz z nurtem raz się cofa, lub zatrzymuje aby zebrać to co potrzebuje do dalszej swojej wędrówki.

haniel1986   
mar 23 2016 Kruk symbol umierania
Komentarze (0)

 

W moi życiu codziennym dzieją się różne rzeczy, które często trudno opisać to by trzeba było zobaczyć lub przeżyć. Ostatnio gdy jechałam do domu rodzinnego radio zaczęło nagle strasznie trzeszczeć a w nim usłyszałam dziwne krzyki. Czyje krzyki nie wiem, ale brzmiały jakby przeżywały straszne męczarnie. Na ręce poczułam pieczenie. Samochód nagle zgubił obroty i zwolnił. Zjechałam na awaryjnych światłach na wolniejszy pas. Zobaczyłam znak który nabierał z każda chwila wyraźniejszego kształtu. Nie czułam strachu. Zrobiłam zdjęcie. I ruszyłam dalej. Samochód po przekręceniu kluczyka nie zaskoczył. No jak mógł gdy tak na prawdę nie zgasł. Pomyślałam sobie „no tak k.... i co jeszcze”.

Po 40 minutach ślad na ręce zanikał. Osobiście mnie to nie obchodziło co się stało, gdyż podchodzę do tego no dobra stało się cos chcą udowodnić. I jak to ja podniosłam rękawice i rzuciłam im wyzwanie: „zapytam ironicznie tylko na tyle stać ten mój „świat””. Przed snem znów słyszałam te krzyki co w radiu. Noc przebiegła spokojnie. W końcu jakieś sny, choć pod kołdrą było mi zimno.  

Dzień rozpoczął się od lekkiego bólu głowy i gardła. Nie mogłam zjeść skibki chleba bo miałam odruchy wymiotne. Rodzina nic nie mówiła tylko patrzyła na mój stan. Jakby wiedziała, że nic nie może zrobić. Jednak padło jedno pytanie:  „kiedy ty ostatnio jadłaś”,  odpowiedziałam ze nie wiem może trzy lub cztery dni temu.  No ale kawa była odpowiedziałam z głupim uśmiechem aby rozładować napięcie.  Do południa było znośnie jednak po południu mnie zaczynało ścinać. Do bólu głowy i gardła doszło osłabienie, człowiek ledwo mógł ustać na nogach. Było mi przeraźliwie zimno. Każdy najmniejszy hałas był wbijaniem igieł w głowę. Leżałam pod kołdrą, w polarze i w grubych skarpetkach i czułam jak co jakiś czas ciarki przechodzą mnie po plecach. Stopy lodowate. Co jakiś  czas syn przychodził głaskał mnie po dłoni i łagodnym głosem mówił mama.  W tedy wykrzesywałam z siebie uśmiech i odpowiadałam tak mama, mama Cię kocha i odchodził. Moja kotka Bell leżała cały czas przy mnie.  Nawet nie wiem jak przespałam trzy godziny. Po tym czasie zmusiłam się do wstania z łóżka i ogarnięcia. I poszłam dalej spać. Noc była łagodniejsza, ale ziąb i ciarki nie odpuszczały. Ten największy „kryzys” był po południu. To co sobie mówiłam w duchu w tedy spowodowało, że noc była do przejścia.

Rano wstałam jak nowo nagrodzona. Przez ten jeden dzień i noc umierało moje ciało i umierałam ja sama, moje wnętrze. Poprzez tą śmierć odrodziłam się na nowo. Coś się zmieniło ale nie podejście do tego. Nie chodzi o to, że nie zrozumiałam lekcji, bo zrozumiałam. Tylko ich ingerencja nie zmieni mnie, nie będą na pewno celem mojego życia, po prostu oni swoje a ja swoje i to co się dzieje wokół mnie czy u mnie nie jest tylko ich zasługą ale także moją, mojego ego które muszę trzymać w ryzach bo tak jak potrafi pomoc te ego w niektórych sprawach tak potrafi nieźle namieszać. 

Chociaż mogę różne punkty zaczepienia przytoczyć tego co się stało nie doszukuje się ich, bo wiem im bardziej powiedzą STÓJ ja się nie zatrzymał i będę walczyć o to co mam w sercu. 

 

Stój - nie
Stój - powalczę ja
Stój - powalczę do ostatniej łzy
Stój - powalczę do ostatniego tchu
Stój - powalczę bo nie przegram
Stój - powalczę bo zawsze jest cel
Stój - powalczę po życia kres
Stój - powalczę pomimo burz
Stój - powalczę pomimo słońca
Stój - powalczę dlatego że znam cel
Stój - powalczę dlatego że błądzić nie jest złem
Stój - powalczę pomimo zakazów
Stój - powalczę pomimo nakazów
Stój - powalczę po prostu
Stój - powalczę bo dusza nigdy się nie podda
Stój - powalczę bo miłość to walka
Stój - powalczę do ostatnich sił
Stój - powalczę do ostatniego wschodu i zachodu słońca
Stój - nie ponieważ walczę

haniel1986   
sty 29 2016 Przebudzenie
Komentarze (0)

Pierwsze przebudzenie nastapilo gdy mialam 14lat po traumie spowodowanej smiercia mojego brat. Choc juz wczesniej mialam świadomość inności. Czulam sie starsza od innych, moje mysli wybiegaly naprzod gdy moi rowiesnicy skupiali się na zabawie. Nigdy nie czułam swoich opiekunów z jasnej strony tylko z tej ciemnej, ktorzy przychodzili w snach pod postacia mezczyz w skórze gdy dzialo sie cos zlego u mnie. Jak patrze na zdarzenia z przed lat trudno teraz stwierdzic czy jasna strona (aniolowie) czy ciemna (demony) chronily mnie. Choć wiem że nigdy nie nalezalam do tych z jasnej strony gdyz bezpueczniej sie czulam i czuje w pozornym mroku gdzie mozna sie obnazyc przed sama soba i przed bliskimi. Teraz po latach pewne zjawiska potrafię nazwać gdyz wieksza wiedza i wieksze doświadczenia. Dlaczeg wczesniej nie szukalam odpowiedzi? Ponieważ przyjmowalam to z pokorą, gdyz zaakceptowalam swoja inność. 

 

Pierwsza mysl jaka pamietam, to "zostawcie mnie w spokoju" gdy mialam niecale 2 miesiace. Widzialam swoje lozeczko i siebie w żółtych spiochach. Łóżeczko stalo pod sciana w sypialni rodzicow. Nigdy w domu sie nie mowilo co sie dzialo przez 3 lata od momentu mojego urodzenia istne tabu. Po jednej z rozmow mama gdy powiedzialam jak ja to pamietam zbladla. Byla zdziwiona jak dokladnie wszystko opisalam. Co jeszcze zapadlo mi w pamiec, to te uczucie zlosci, oburzenia iz naruszaja moja samotnosc przychodzac sprawdzic czy spie i czy trzeba mnie przewinac. 

 

Po latach zmagan z zyciem i sytuacjach w domu negatywy numerologicznej siódemki sie wzmogly a w szczegolnosci wycofanie i okazywanie oczuc. Teraz czlowiek wzmaga sie z tym i poprawia to co zostalo zepsute. 

 

Kolejną sprawą z ktora w sumie wiaze sie cale moje zycie to ze gdy dzieje sie zle ciemna strona pomaga i zarazem szkodzi. Pomaga obodzic w sobie pewne "dary" a zarazem zmusza do dalszej izolacji. Pamietam stany jak moglam wyjsc z siebie, chodzic po pokoju czytac to co na biorku po prostu biegac po mojej pustelni i zarazem patrzac na siebie jak spie. Wiele razy krzyczalam do siebie obudz sie, no obodz ale bez skutków. Teraz gdy sie pohawia taka sytuacja stoję jak kolek przy swoim ciele i tylko glowa poruszam widzac wszystko do okola. Czyli wieksza swiadomosc tego i wieksza wiedza skutkow jakie moga nastapic cofnela mnie o lata swietlne od tego co bylo wczesniej. Z jednej stronyb brak tej swobody a z drugiej nie lubię gdy mozna to bazwac sen na jawie sie powtarza gdyz to bardzo meczy moj organizm. 

 

Kolejna sprawa jest widzenie. Wczesniej objawialy sie to w postaci snów. W kilka godzin przed smiercia brata mialam sen tez jakby na jawie. Widzialam jak spie i w moim pokoju pojawil sie wysoki mężczyzna z kartka w rece. Usiadl sobie spokojne poldupkiem na biorku polozyl kartke papieru (byla pusta) i powiedzial 'podpisz, twoj brat wroci a ty pojdziesz za niego' chcialam podpisac lecz nie zdazylam gdyz ktos zadzwonil do drzwi. Rankiem dowiedzialam sie ze moj brat nie zyje. Na te slowa serce mi pękło, z jednej strony czulam bol z drugiej nie docieralo do mnie to co mi powiedziano. Jednak lata przygtowan odnosnie ukrywania uczuc daly sie we znaki. Bił ode mnie chlod zobojetnienia gdy w srodku wszystko sie gotowalo. Tylko raz pokazalam uczucia przy mamie gdy weszla do pokoju w lzami w oczach nie wiedzac ze ja już wiem. Nawet na pogrzebie nie uronilam ani jednej łzy trzymalam zalizony fadon do konca. Wiedzialam ze musze byc silna i nie pokazywac tego co sie ze mną dzieje dla matki, ktora cierpiala po stracie syna. Wiedzialam ze spadnie na mnie obowiazek bycia corka i synem i bedzie sie wymagac ode mnie niemozliwego. kolejnym widzeniem jakie bylo we snie byl ubiór mojego brata w czym zostal pochowany. Wszystko bylo robione gdy bylam w szkole podstawowej aby uchronic mnie przed tym bolem ktory i tak byl. Nikt nic nie wspominal w czym byl pochowany ale ja widzialam, gdy przychodzil we snie tak dlugo az czuł ze moze odejsc i ze wiem ze jest bezpieczny. Teraz widzenie odbywa sie na innej zasadzie. 

 

Pyta ktos a ja odpowiadam tak było gdy jedna starsza pani zaginela, gdy znajoma pytala sie o jednego mezczyzne, gdy uslyszalam ze dostane prezent. Z prezentem widzialam kragle cos, cos dlugiego i srebrnego. Okazalo sie ze wisiorek z lancuszkiem. Widzialam ojca jak siedzi w samochodzie, po kilku dniach mi mama dzwoni, ze ojciec byl na rynku i siedzial w samochodzie i patrzyl gdzie idzie.

 

Kolejny aspekt to reiki. Ten temat w sumie rzucila mi pewna osoba. Wiedzialam co to jest ale nie interesowalo mnie to. Za dziecka widzialam ta energię poprzez iskierki przed oczyma. Teraz tez je widze i czuje ta energię. W sumie zawsze  mnie zastanawialo dlaczego rozsna chociaz nie raz przesuszylam niebraz przelalam i nie raz wykopac mozna bylo pety. A zwierzeta lgnely do mnie. Koty do rak, kladly sie to kolo glowy lub serca. Tak sobie ostatnio czytalam ksiazke na ten temat chcac zglebic wiedze odnosnie energii ktora plynie przeze mnie i moje doświadczenia bez wiedzy teoretycznej (tutaj chodzi o znaki reiki, ktore sa przekazywane na seminariach) pokrywaja sie z ksiazka. W przekazach reiki wedlug moich doswiadczen nie trzeba stosowac znakow, gdyz ta energia i tak plynie i tak dotrze gdzie powinna, wystarczy skupienie. Wazne w przekazach reiki jest aby korzystac z tego zrodla ktore przeplywa przez nas, ktora jest czysta energia i nie zaszkodzi w zadnym razie nikomu.

Jakie moga być symtomy gdy przesylamy energie reiki z dodatkiem swojej:
- pierwszy taki symtom to uczucie osłabienia, jakby ciało robilo sie wiotkie a głowa nagle musiala sie o cos oprzeć i to jest w sumie jeden z glownych i najbardziej odczuwalnych aspektów

Co mozemy czuc, widziec podczas wysylki reiki:
- lekkie zawroty glowy
- kule świetlne przed oczyma
- uczucie jakby prad przechodzil przez nasze dnie.

Tutaj zaznaczam ze energia reiki przechodzi bezpisrednio przez nas od czubka glowy a "wychodzi" dłońmi. Ja osobiscie tak samo ja kocham i nienawidzę, bo jak kazdy dar jest błogosławieństwem i zarazem przekleństwem mimo ze nie szkodzi nikomu, ale przebudzanie jej jest uciążliwe i nieraz wplywa niegatywnie na otoczenie.

 

 

Było widzenie, były Reiki to teraz wahadło.

Nie musi być wahadło, które można kupić w sklepie. Wystarczy sznurek i obciążnik. Nasze mamy sprawdzały w ten sposób czy będzie chłopiec czy dziewczynka. Osobiście też czasami go używam gdy chcę potwierdzić swoje myśli... czasami tez do zabawy gdy mi się nudzi w poczekalni. Czy pokazuje prawdę... czasami tak czasami nie. Nie w sensie, że nie raz pokaże to co chcę a nie tak jak faktycznie jest. Moje wahadło to mój pentagram. Czy chroni. Tutaj znów odpowiedź tak i nie. Ochrania przed tą ciemną stroną mocy ale nie uchroni jeżeli daliśmy jej pozwolenie.

 

Kolejną sprawą to energia. Czułam ją poprzez chłód lub straszne dreszcze. Niekiedy objawiała się w postaci wypieków. Te odczucia towarzyszyły różnie w zależności jaka to była osoba. Czułam za równo tą dobrą jak i tą złą energię. Ta dobra, która była od tej jasnej strony mocy  przeważnie objawiała się w postaci kadzidła natomiast ta zła w postaci chłodu. Ta zła, nie powiem dawała nie raz mi popalić. Chciała nauczyć latać ;) wietrzyła mieszkanie czy pokoje.

Pierwszy raz zauważyłam coś dziwnego w zeszłym tyg. Byłam w wannie i usłyszałam skrzypienie drzwi u syna. Myślałam ze się obudził wiec nadsłuchiwałam ale cisza była przerażającą A drzwi u syna zamknięte

Drugi przypadek gdy zasypiałam czułam zimny oddech na szyi jakby ktoś dmuchał

Kolejny przypadek... powieszałam pranie na balkonie stojąc na taborecie i nagle delikatne popchniecie w brzuch. Stanowczo powiedziałam imię syna, bo myślałam ze to syn, ale On siedział na tapczanie w pokoju.

Takich przypadków było znacznie więcej. Na kolędzie w tym roku zapytałam księdza jak on to widzi. To oczywiście uznałam, że zmarli się kontaktują możne proszę o modlitwę. To sobie w tedy pomyślałam, no tak a w szczególności próbują nauczyć latać a nóż się okaże, że jestem aniołem w ludzkiej skórze....


 

Kiedy i jak to się przebudziło. Przebudziło się , można powiedzieć, przez miłość. Za co niestety nie jestem wdzięczna. Pewnie to kiedyś przeczyta, ale taka jest prawda. Jak pisałam, każdy dar to błogosławieństwo i przekleństwo. Dla mnie to drugie, gdyż z tego jest więcej problemów niż pożytku. Jak patrzę na to teraz. Wolę być ta uśpioną osobą, wiedzącą ale nie czującą. Tutaj nie chodzi o te trudności, z którymi człowiek się spotyka jak się one przebudzają, ale myśli jak spożytkować ją dla dobra innych. A gdy tu już robi, życie prywatne się wali. Bo każdy przebudza się inaczej, inaczej walczy ze energią która krąży. Jedni mówią inni zamykają się. Ja się zamykam, chowam do „szuflady” i jak nie zdążę jej uporządkować wszystko się wysypuje i tworzą się konflikty. Dlatego związek z taką osobą jest trudny, potrzeba dużo cierpliwości i wyrozumiałości. Jednakże jak widzę po sobie lepiej być samym. Nikogo się nie obarcza wtedy, nikt się nie wtrąca, jest się wtedy samym z własnymi demonami i aniołami do okiełznania. Wszystko ma swoje plusy i minusy....

Co się później działo....

Doznałam tej Boskiej miłości, której tak naprawdę nie potrafię opisać. Gdy szłam, czułam ból, który mnie rozrywa na strzępy. Czułam jak moja dusza jest krojona na milion kawałków i składana na nowo. Nie czułam strachu, ale wstyd, że mogę tam być choćby jedną nogą. I żal, że nie czas, gdyż tu na ziemi są osoby które kocham. Chociaż nie do końca żal że nie czas, ale żal, że ja w sumie tam nie chce być, gdzie wszyscy dążą, że wolę jednak tą swoją mękę na ziemi. Ale gdybym miała teraz wybierać, gdzie iść czy w stronę światła czy w stronę ciemności, wybrałabym ciemność, bo słowa trzeba dotrzymać, a obiecałam samemu władcy ciemności, że tam pójdę i zrobię mu z tyłka jesień średniowiecza za to że tutaj jestem, za to że jego sługusy włazili bez pozwolenia, że przychodzili bez wódki.... Chociaż prośby wysłuchali... Ale do tego wrócę na końcu.

Tutaj o przejściu do Boskiej miłości, ze tak to nazwę można poczytać w opowiadaniu...

http://artelis.pl/artykuly/5887/Duch-Australii

Kolejną sytuacją było białe światło, które wlało się we mnie. Ból był niesamowity, porównywalny do łamania 20 kości naraz, można to porównać też do bólu porodowego, ale ja go odczuwałam gdy te światło wlewało się we mnie na wysokości klatki piersiowej. Te białe światło to był promień Czwarty Promień Biały:

Promień czwarty - biały. Płomień zmartwychwstania, oczyszczenia, harmonii, równowagi. Dzień - piątek .Gabriel, " Człowiek Boga" trzyma białe światło w czystości.
Pomaga wznosić się na wyższy poziom z promieniami białymi - czystości, porządku, nadziei, zadowolenia, dyscypliny. Otwiera czakry korzenia i sakralną na zrozumienie, sympatię, oczyszcza negatywne emocje, utwierdza wierzenia, budzi spirytualnie. Jego bliźniacza para NADZIEJA, niesie radość, wspaniałość, pomaga człowiekowi osiągnąć następny stopień w jego życiowej misji. Emanują białym światłem. Oboje pomagają w podnoszeniu się i stabilizacji energii kundalini. Ich eteryczna siedziba znajduje się pomiędzy Sacramento i Mount Szasta w Kalifornii, USA. Archanioł Gabriel i Nadzieja opiekują się naukowcami, biochemikami, astronomami.”

http://www.vismaya-maitreya.pl/swiat_energii_promienie_zycia.html

Jest siedem głównych promieni.

W taki sposób jak przedstawiła wyżej odczułam tylko jeden.

Osobiści doznałam, :

poprzez widzenie Drugi Promień -złoty, żółty. Mądrości i oświecenia.

gdy było połączenie z pewną osobą Promień Trzeci - różowy. Miłości, adoracji, wspaniałości.

Czwarty promień, opisałam wyżej

Promień piąty - zielony, emeraldowy. Prawdy, uzdrawiania, niepokalania. - on poprzez sny.

Dwa jeszcze przede mną, albo nie … W sumie oby nie.

 

 

A teraz, nie ma już połączenia z drugą osobą, nie ma odczuwania energii. Tutaj zostało wszystko przyblokowane przeze mnie i przez ciemną stronę. I tutaj powrócę do słów wcześniejszych „Chociaż prośby wysłuchali...” Gdy nastąpił w moim życiu tzw. kryzys ciemna strona dostała pozwolenie na ingerencję we mnie w celu przyblokowania niektórych odczuć a w szczególności, zablokowania bólu (nic nie chce czuć), zerwanie połączenia duchowego..., przyblokowanie odczuwania energii.... No i chłopcy wywiązali się z umowy, ale jak wiadomo dałam palec i czekam kiedy przyjdą po resztę..... No ale wiem jedno, swój swego nie ruszy jedynie może podszczypywać a co za tym idzie mącić. Bo bo przecież ja z ciemnej strony zrodzona a na światłość chcą mnie przerobić.... I tutaj odwieczna walka która nigdy się nie skończy, ale co mam do stracenia …. jedynie siebie. Ktoś by powiedział miłość... no z nią żyłam, bez niej tez... a czy ona w ogóle istnieje ;)


 

 

haniel1986